Szybka i prosta odpowiedź: NIE! Dlaczego, wystarczy spojrzeć na wykresy funduszy – najlepszy fundusz inwestujący na GPW według rankingu biznes.onet.pl strata w ciągu roku -31.28 % (nazwy nie podaję na wszelki wypadek) :
Podkreślam, że ten fundusz jest najwyżej w rankingu Onetu. Najgorszy w skali roku miał -53.27 %. Raczej bolesna strata. Oczywiście nie twierdzę, że w czasie bessy nie da się zarabiać. To dobry okres dla spekulantów o mocnych nerwach i inwestorów, a raczej nazwałbym ich hazardzistami, grających na kontraktach terminowych.
Podstawowym problemem jest tu sprzedaż jednostek uczestnictwa – nie możemy sprzedać funduszu w jednej chwili tak jak akcji. Zawsze trwa to jakiś okres czasu i możemy trafić na bardzo niekorzystny moment. W prawdzie w przypadku transakcji internetowych w niektórych bankach jednostki uczestnictwa wyceniane są następnego dnia po cenie na zamknięciu sesji (w zależności od funduszu zakładając, że dokonaliśmy zlecenia do odpowiedniej godziny np. 12/14-tej), to i tak w ciągu tego czasu, biorąc pod uwagę dynamikę spadków w najgorętszych momentach, możemy sporo stracić. Tak szybkie transakcje zbycia jednostek uczestnictwa realizują tylko niektóre fundusze inwestycyjne. Najgorszy motywem może być granie „twardziela” zakładając, że skoro dzisiaj tak spadło to pewnie zaraz się odbije, a jeżeli dzisiaj sprzedam to i tak mi wyceni dwa dni na zamknięciu sesji, pewnie w najgorszym momencie. Warto pamiętać, że giełda często zachowuje się irracjonalnie i istnieje takie zjawisko jak panika inwestorów. Często ostre spadki powodują sprzedaż akcji u inwestorów, którym nieco później puszczają nerwy i już mamy samonapędzającom się machinę bessy.
Oczywiście wielu analityków doradza właśnie wtedy zakup akcji i jednostek uczestnictwa. Jest w tym pewna logika, gdyż kupujemy znacznie taniej niż osoby, które kupowały w owczym pędzie w czasie tak zwanej „pułapki hossy”. Jednak wyczucie końcowego dołka jest bardzo trudne i często okazuje się, że akcje czy też jednostki uczestnictwa, które wydawałoby się kupujemy bardzo tanio za moment są o wiele tańsze, co jest równoznaczne z naszą stratą.
Zatem kiedy warto zacząć kupować jednostki uczestnictwa? Wtedy gdy pojawiają się symptomy końca bessy. Ceny akcji zaczynają w znaczącym stopniu rosnąć. Może przegapimy falę szybkiego odrabiania strat, ale istnieje wtedy znaczenie mniejsze ryzyko kolejnej panicznej wyprzedaży akcji. Zwykle też wtedy kupujemy jednostki uczestnictwa w sytuacji, gdy akcje są notowane po super niskich cenach. Tak więc w dłuższym okresie nie ma możliwości, abyśmy nie wyszli na plus. Oczywiście dochodzi tu jeszcze zwykle gra nerwów – łapanie dołka zwykle wiąże się z wielkimi emocjami. Dlatego wtedy trzeba założyć dłuższy horyzont czasowy.
Cała ta sytuacja nie dotyczy osób, które traktują fundusze inwestycyjne jako wieloletnia inwestycję i wpłacają systematycznie przez 10-20-30 lat. Wtedy kupujemy jednostki uczestnictwa po różnych cenach, a zatem ryzyko również rozkłada nam się w bardzo długim okresie czasu. Taka inwestycja powinna przynieść w efekcie zadowalające zyski. Aczkolwiek jest to trudne ze względów psychologicznych, gdyż każdy bacznie obserwuje swoje inwestycje, a zgodnie z podstawowym prawem ekonomii – mówiącym, że jednostka postępuje racjonalnie (przynajmniej we własnym mniemaniu), trudno jest obserwować jak topnieje nasz kapitał. Łatwo wtedy podejmuje się niewłaściwe decyzje pod wpływem emocji. Poza tym uważam, że polskie społeczeństwo nie dojrzało jeszcze do tego typu inwestowania, a zatem i polska giełda także jeszcze do tego nie dojrzała. W Polsce wciąż zbyt trudno zarabia się pieniądzem, a trudno zarobione pieniądze, jest trudno zaryzykować.
Rzeczywiście wyczucie dołka jest bardzo trudne, ale wtedy to właśnie jest idealny moment na zakup jednostek uczestnictwa. Tylko, że oczywiście wiąże się to ze sporym ryzykiem, ale taka jest giełda.