W regionie nadal pojawiają się na sprzedaż działki bez miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Niektórzy uważają, że ma to swoje zalety. Nie mamy sztywno narzuconych parametrów. Wydaną decyzję o warunkach zabudowy w razie potrzeby można zmienić.
Niestety w praktyce brak miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego niesie za sobą więcej problemów niż korzyści. Ustalenie warunków zabudowy to złożony proces wykonywany przez urząd, który polega przede wszystkim na analizie sąsiednich nieruchomości. Urząd bada, czy w sąsiedniej okolicy znajdują się podobne zabudowania jak we wniosku w celu zachowania ładu przestrzennego. Zwykle urząd do analizy bierze zgodnie z przepisami obszar minimum 50 m w każdą stronę. Jest to wartość minimalna często wyznacza się większy obszar w celu znalezienia podobnych budynków. Jeżeli działka stoi w szczerym polu, a w okolicy nie ma innych zabudowań, to raczej możemy zapomnieć o budowaniu na niej domu. Aczkolwiek w Polsce różnie bywa.
W procesie uzyskiwania decyzji o warunkach zabudowy prawno-biurokracyjny paradoks polega na tym, że we wniosku musimy podać szczegółowe parametry budynku. Trudno to zrobić nie mając jeszcze projektu. Z kolei nie ma sensu projektować budynku nie mając decyzji o warunkach zabudowy, które określają jego parametry. Dlatego często pojawia się wiele komplikacji. PRzed złożeniem wniosku, wstępny projekt i tak musi nam przygotować architekt, który powinien również przeanalizować okoliczne budynki. Potem dopiero po uzyskaniu tak zwanej WZ-tki można przystąpić do właściwych prac projektowych.
Decyzja o warunkach zabudowy jest dokumentem bardzo złożonym. Określ większość parametrów budynku. Między innymi szerokość elewacji frontowej, wysokość kalenicy, odległość od drogi, współczynnik zabudowy działki, współczynnik powierzchni biologicznie czynnej, sposób dostarczenia wody, prądu, ewentualnie gazu (w razie ogrzewania gazem), odprowadzenie ścieków, odprowadzenie lub zagospodarowanie wód opadowych, wywóz śmieci i tym. Także przed złożeniem wniosku wszystko musimy mieć ogarnięte. Musimy również dołączyć do wniosku wcześniej uzyskane warunki techniczne przyłączy wody, prądu i reszty.
Gdy Decyzja o Warunkach Zabudowy jest gotowa zostaje do nas wysłana i do naszych sąsiadów. Tutaj niestety biorąc pod uwagę polską mentalność, bardzo często pojawia się kolejny problem. Dokument potrzebuje bodajże 2 tygodnie na uprawomocnienie. W tym czasie sąsiedzi mają prawo wnieść odwołanie i niestety bardzo często z tego prawa korzystają. Oczywiście odwołanie musi mieć uzasadnienie. Jednak procedura jest tak, że nasza WZ-tka trafia w takim przypadku do samorządowego kolegium odwoławczego. Bez względu czy kolegium przychylił się do decyzji wydanej przez urząd, czy do strony odwołującej się problemem jest wydłużający się czas załatwiania formalności, które są nam potrzebne do pozwolenia na budowę.
Proces wydawania decyzji o warunkach zabudowy trwa 2-3 miesiące często dłużej. Ponieważ urząd miasta musi zebrać pozwolenia od wielu innych instytucji i urzędów. To wszystko trwa. Kolegium to kolejne miesiące. Potem w przypadku niekorzystnej dla nas decyzje trzeba zmienić warunki zabudowy i cały proces przejść od nowa – czyli kolejne 2-3 miesiące, a to dopiero droga do kolejnego procesu uzyskiwania pozwolenia na budowę, które z kolei wydaje starostwo. Jednym słowem ogrom biurokracji, absurdów i nerwów. Bywa też, że na dzień dobry konflikt z sąsiadem na resztę życia.
Problemy z sąsiadami częściej pojawiają się w okolicach podmiejskich i kolokwialnie nazywając je wiejsko-miejskich. W aglomeracji śląskiej, jest ich sporo. Ludziom przyzwyczajonym do widoku pół i pustych sąsiednich działek wyjątkowo przeszkadzają nowo budowane domy. Niestety nawet bezzasadne odwołanie przysporzy nam wielu problemów i wydłuży cały proces uzyskiwania pozwolenia na budowę.
Jednym z takich rejonów, który zdarzyło mi się poznać są Bobrowniki Śląskie (dzielnica Tarnowskich Gór), a dokładniej Piekary Rudne zlokalizowane na granicy miasta Tarnowskie Góry i miasta Radzionków. Rozmawiając z mieszkańcami i właścicielami nowo budowanych się domów można wywnioskować, że praktycznie każda nowa inwestycja spotyka się ze sporym oporem mieszkańców. Dotyczy to nie tylko obszaru Piekar Rudnych, którego nie obejmuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, ale także przyległych do niego działek należących już do miasta Radzionków, a te posiadają miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Nie przeszkadza to jednak mieszkańcom Piekar Rudnych do prób zwalczania nowych inwestycji. Jednakże w sytuacji gdy istnieje MPZP jest znacznie mniej kwestii, które można podważać i do których można by się ewentualnie przyczepić. Do tego dochodzą spory między miastem Radzionków, a Tarnowskich Górami. Niektóre spory musiał być rozstrzygane przez urząd wojewódzki. Także budowanie w Polsce bywa bardzo kłopotliwe.
- Specjalistyczne oprogramowanie NX CAD Siemens
- Druk 3D – Gdzie na Śląsku?
Komentarze i opinie na forum do poradnika: “Kupiłeś działkę budowlaną bez planu miejscowego (MPZP)? Uważaj na sąsiada.”
Dodaj komentarz
Zobacz też:
Sam przechodziłem przez budowę i też sąsiedzi mi krwi napsuli. Wprawdzie i tak wyszło po mojemu, ale swoje namieszali i nerwów mi przysporzyli sporo.
Bo to pochodzi to z pola i kiedyś sam budował, ale teraz robi wielkie problemy innym.
Ludzie to świnie i prawie już niema tych dobrych.
Wiejsko-miejskie regiony no ciekawe określenie.
Najgorsi są tacy co widać, że to od pługa odeszło nie dawno, a teraz jest wielki mieszczaninem.
Urzędy zwykle wydają takie warunki zabudowy, żeby było ok dla inwestora, zgodne z prawem, a sąsiedzi to inna bajka. Polacy to cudowny naród tylko ludzie k…y. Jak ja poszedłem do urzędu po WZ to mi od razu Panie zaznaczyły, że „ciekawa” okolica. Jeden na drugiego ciągle coś pisze.
Działki też mogą stanieć. Jeszcze nie dawno działkę sprzedawało się czasem rok dwa, trzy i dłużej. Nie było tak jak teraz, że się ludzie bili o działki za absurdalne kwoty.
Nie stanieją, zobaczysz. To leży i jeść nie woła, nie generuje kosztów itp.
Zawsze jak się bawi w coś na czym się nie zna to się straci. Tak samo jest z działkami. To nie jest wcale takie proste i oczywiste.
Ma być jakaś zmiana w przepisach odnośnie renty planistycznej niekorzystna dla posiadaczy działek bez planu.
Było tak i chyba jeszcze jest, że jak sprzedajesz w ciągu 5 lat od wprowadzenia planu, to płacisz rentę planistyczną, a ma być, że teraz każdy zapłaci po wprowadzeniu planu. Nawet jak nie sprzedaje.
Kolejny sposób na sięgnięcie do kieszeni obywateli.
To chyba jeszcze nie jest pewne, że będzie taka zmiana?
Już to widzę jak na wiochach wszędzie plany wprowadzają, żeby wyciągnąć kasę. To ludzie z widłami pod urząd przyjdą jak im przyślą po 50 tys. do zapłaty. Nie wierzę w to.