Jakość dróg w naszym kraju to problem, o którym można by dyskutować godzinami, problem o tyle ciekawy, że – w porównaniu do nas – praktycznie nie istniejący w Europie. W jednej z większych warszawskich firm krąży nawet anegdota o pewnym Francuzie, dyrektorze, który gdy został wysłany do Polski na objęcie stanowiska miał zadzwonić do pracowników, gdy będzie niedaleko, aby po niego wyjechali. Dyrektor ów przemierzał dystans Paryż – Warszawa samochodem i przyzwyczajony do prawdziwie europejskich standardów zadzwonił do podwładnych, iż będzie niedługo na miejscu, gdy był jeszcze kilka kilometrów przed przejściem granicznym w Świecku. Cóż z pewnością dobrze zaczął swoją pracą, bowiem tym nieświadomym żartem wywołał sporą wesołość i sympatię przyszłych podwładnych….
W rzeczywistości jednak nie ma się z czego śmiać. Polskie drogi są w fatalnym stanie, podróż nimi należy do prawdziwych wyzwań, a realnych alternatyw dla podróży samochodem po prostu brak. Połączenia lotnicze obsługują jedynie największe miasta i są kosztowne, kolej oferuje atrakcje w stylu 23godzinnej podróży pomiędzy Poznaniem a Krosnem – niecałe 600 km, w XXI wieku, w środku Europy!
Nie ma chyba nikogo, kto nie pomstowałby na taką infrastrukturę… a jednak, grupą która w sposób niezależny od siebie czerpie spore korzyści z takiego stanu rzeczy są wszelkiego rodzaju usługodawcy związani z naprawą i serwisem pojazdów poczynając od warsztatów mechaniczne, lakiernicze, blacharskie, pomoc drogowa, sklepy z częściami, etc. Wszyscy oni mogą poważnie ucierpieć, gdy komfort jazdy w końcu się zmieni i tu rodzi się ciekawe pytanie, czy nasza gospodarka gotowa jest na takie wydarzenie? Patrząc bowiem na koszta jakie musieliśmy ponieść podczas przemiany z kraju rolniczego w kraj nowoczesny, można poważnie się obawiać ile osób straci pracę, gdy w końcu autostrady powstaną, z drugiej jednak strony… kto by się przejmował czymś, co nie zdarzy się jeszcze przez dziesięciolecia…
Zobacz też: